Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeżeli zechcesz, jeżeli każesz, założę w stanie Dakota wielką fermę przemysłową, jedno z dziwowisk i monstrów życia nowoczesnego. Zrobimy szybko olbrzymi majątek. Dawno to postanowiłem. Tu cię w Europie nie mogę pojąć za żonę, lecz tam... Tam będziemy żyć, jak wolni ludzie, — nie! — jak królewska para, bo tylko w Ameryce są jeszcze królowie...
— Dobrze, dobrze... Ale czy ty wiesz, marzycielu, że ja mam narzeczonego?
Szczerbic siedział w tej samej pozie, bez ruchu, jakby nie słyszał, co rzekła. Po chwili spytał:
— Narzeczonego? Któż to ma być? Kto to taki? — Brunecik, młody, ładny. O, ładniejszy od
ciebie?
— I kochasz go?
— No, tak.
— A mówiłaś, że mnie kochasz?
— I ciebie kocham.
— A on, powiedz, całował cię?
— Tak.
— A on, powiedz-że posiadał cię?
— Tak.
— Więc nie dotrzymałaś tego słowa, cośmy w Paryżu?...
— Nie dotrzymałam.
Załamał ręce, nagle się zachłysnął i, jak dziecko, lękające się tyrańskich razów, pytał jeszcze:
— Cóż teraz ze mną będzie?
Blady uśmieszek i obojętne słowo:
— Wkrótce będzie nasz ślub.
— »Nasz ślub!«