tedy dziedzic, jaśnie pan Bodzanta, i przekształcił folwark na dziwaczne ogrody. Kazał wyciąć część lasu i otoczył parkanem jedno miejsce. O wiorstę dalej, — drugie. Powiedział tak: tu będą się hodowały zdegradowane prostytutki. Tam będzie sanatoryum dla suchotników fabrycznych, tam dalej uzdrowisko dla pijaków... Tamta wielka góra nie należy do niego, a ta nasza należy cała. Całą tę górę postanowił zaludnić takimi oto pasażerami. No i zaludnił. Zgarnął z miast nędzę, jak nawóz i położył na tym południowym stoku pod słońcem... Czy dobrze zrobił?
— A starczy mu pieniędzy?
— Zdaje się, że mu dotychczas starczyło. Bo teraz, zda się, już nic nie ma. Jeżeli zabiera na Majdan z fabryki suchotnika, to go zabiera z żoną i dziećmi. Osadza chorego w sanatoryum, a dzieci i żonę w domku, których kolonia utworzyła się na tamtym zboczu. Dzieci idą do szkoły freblowskiej i do szkół początkowych, a żony i dzieci dorastające otrzymują możność zarobkowania w tutejszych warsztatach. Stworzył bowiem specyalne rzemiosła: wyrób mebli, zabawek, lasek, fajek, cygarniczek, ozdób z jałowcu, którym pokryte są góry, założył introligatornię, fabrykę słomkowych kapeluszy, wyplatania ozdobnych koszyków i tak dalej. Pracują w tych zakładach i chorzy, o ile im lekarz pozwoli.
— A co do kobiet? Cóż się robi z niemi, kiedy tu przyjdą?
— Każda robi, co chce. Wpuszczają je do ogrodu i basta. Jeżeli która chce wyjść na świat, to wychodzi, jeżeli chce leżeć bezczynnie do góry brzuchem, to leży, jeżeli chce pracować, to pracuje.
Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.