gdzie tu możnaby kupić konia pod wierzch, ale siarczystego dzikusa. Żeby to, wie pan, rżał, kopał doły kopytem, żeby był pyszny, z grzywą wzburzoną, rozbestwiony, z pianą u pyska. — Musi być kary, kary jak noc, z aksamitną sierścią, z małym łebkiem. Oczy ma mieć koniecznie krwawe!...
— To dla pani taki potwór? — spytał Szczerbic ciekawie.
— Oczywiście.
— Ależ gotów jestem wyszukać!
— Nie prosiłam o wyszukiwanie. Prosiłam tylko o wskazówkę, dokąd się zwrócić.
— Czyż pani da sobie radę z załatwieniem takiej sprawy? Przyślę pani człowieka, który wszystko...
— Zastrzegam, że dziękuję nawet za radę, jeżeli pan chce wyświadczyć mi usługi. Nie potrzeba mi wcale człowieka«. Człowieka!
— Ależ!
— Nie mówmy już o tem. Pan długo jeszcze zostanie w tym Paryżu?
— Nie wiem. Zdaje mi się, że wyjadę. A pani, jeśli wolno zapytać?
— Zdaje mi się, że ja tu zostanę na stałe, — tu, lub gdzieś we Francyi. A może w Lozannie... Jeszcze nie zdecydowałam.
— Doprawdy? A do Warszawy... już nie?...
— Nie
Szczerbic milczał przez czas dość długi. Nareszcie z wahaniem się zapytał:
— Przepraszam bardzo za natarczywość, ale tak chciałbym wiedzieć?...
Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.