— Dans le veritable amourc’ est l’âme, qui enveloppe le corps. Mówi ten Nietzsche, że jest to najbardziej wstydliwe słowo. Może ono ogarnie nas i ciebie odkupi!
Nagle wstał z klęczek i w obłąkaniu krzyknął:
— Ewo! A gdzie ty byłaś, dokąd pojechałaś z Nicei?
Parsknęła opryskliwie:
— Byłam na Korsyce.
— Z kim?
— Z poetą Jaśniachem.
— Czy byłaś jego kochanką?
— Nie.
— Czy mówisz prawdę?
— Mówię, co mi się podoba.
— A powiedz to jedno, wyznaj przed moją duszą, czy całowałaś jego usta, czy jego usta? — żebrał, wpijając się w nią oczami.
— Nie całowałam go w usta.
— Wspomniałaś mi niegdyś, że mogę starać się o twoją rękę. Ja dowiedziałem się o twojej wyprawie. Portyer z hotelu Suisse powiedział mi, dokąd pojechałaś. Byłem tam. Mieszkałaś z tym człowiekiem.
— Mieszkałam obok niego. Pokoje nasze były obok...
Oczy jej zaszły mgłą. Usta jakoś przedziwnie drgnęły. W tem drgnieniu ust, miłość Szczerbica zawisła, jak w pętlicy, i konała. Ewa mówiła, patrząc w próżnię z pogardą:
— Ta wasza rozpusta! Wszystkobyście zrobili dla tej rozpusty! Dla tej krótkiej, potwornej chwili
Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.