Gruby pokład ziemi czarnej i kamień nieudźwigniony zaciska i dusi na wieki żywotwórczość oddechu.
Niema nigdzie pociechy na ziemi i niebie dla oczu matki, które murawę i kwiaty na grobie syna łzami polewają. Niema pociechy dla ojca, co, drogami życia wędrując, kamień, przyciskający serce synowskie, na żywem sercu dźwiga. Przenigdy już nie rozraduje duszy ich nowa wiosna, ni wino ziemskie zapomnienia, ni wino niebiańskie modlitwy. Ani im jednej łzy z oczu ich nie otrze sława pobitych, — sława, — krótkie wzruszenie potomnych, wzmocnienie zbiorowej ich dumy, pokrzepienie ich siły, uświęcenie ich szczęścia.
Sława nową krynicę łez odnajduje w duszy i szeroko otwiera. Nie gasi ani jednego z nieprzeliczonych westchnień żalu obraz szczęścia dziedziców sławy poległych. Niezliczoność westchnień żalu widokiem swoim pomnaża.
Dzięki, wielki poeto, bojowniku nieustraszony i prawdomówny świadku, co z lancetem w ręku, bezsennie w ciągu tygodni, wydzierałeś śmierci żywot męczenników obok krateru Verdun, iżeś to słowo ze straszliwości widowiska wyniósł przed oczy człowiecze: — «jest coś cenniejszego, niż życie, jest coś bardziej niezbędnego, niż życie»...
Nie zabliźni to słowo, jako balsam cudowny, rany nazawsze otworzonej. Lecz jest, jakoby ręka niewidzialna miłosiernego anioła, który głowę, wieczyście opuszczoną ku ziemi, mocą swą dźwiga ku górze, a ciężkie powieki, nad krynicą łez zapadłe, podnosi tkliwemi palcami, ażeby mózg mógł raz jeszcze po-
Strona:PL Stefan Żeromski - Inter Arma.djvu/014
Ta strona została uwierzytelniona.