spokojnie kończą się te oględziny. Czasem noże i pałki migają dookoła kogucich pióropuszów i czerwonych fezów z sutemi chwastami. Signor Pavia, prezes komisyi plebiscytowej, z za okien gmachu landratury, z wyniosłych sal, ozdobionych konterfektami wszelakich Wilhelmów i Bismarcków, spokojnie przysłuchuje się codzień muzyce batalionu bersaglierów i przypatruje ich oryginalnemu powrotowi do koszar, jakby się rzecz odbywała w Bergamo lub Urbino, a on tu siedział sobie w roli podesty. Upodobanie do włoskiej muzyki podziela z nim spory zastęp mieszkańców, a zwłaszcza mieszkanek, cichego miasteczka.
W hoteliku «Casino», wykupionym przez Polaków, w eleganckich pokojach restauracyi, na dole, gromadzi się codzień, pożywia, rozprawia, wiecuje, spiskuje i pracuje wszystka polonia. Pełno tu gwaru polskiego, słychać wciąż język włoski i francuski. Służba mówi po polsku, a choćby kto tym językiem nie władał poprawnie i biegle, to skoro tamten próg przestępuje, pewnie jest polakiem z ducha. Na to ognisko czynią od czasu do czasu napaści kawalerowie kwidzyńscy. Był wypadek, że jeden oficer francuski rozgromił bandę napastników.
Drugim ogniskiem polskim jest dom komitetu plebiscytowego z salą teatralną na dole, oraz z biurami sekcyi — centralnej, propagandy, oświatowej, aprowizacyjnej, statystycznej, prasowej i dobroczynnej. Trzecim ogniskiem polskiem jest konsulat generalny, mający na swem czele hr. Jana Sierakowskiego z Waplewa. Roztasowawszy się w hotelu «Casino», wpadliśmy odrazu w wir spraw plebiscytowych, w koło
Strona:PL Stefan Żeromski - Inter Arma.djvu/029
Ta strona została uwierzytelniona.