Natomiast doskonale powiodła się wyprawa w innym kierunku — do Sztumu i Malborga. Korzystaliśmy tego dnia z towarzystwa i wskazówek prezesa komitetu plebiscytowego, księdza Ludwiczaka. To też kiedy samochód mijał osiedla po drodze do Sztumu byliśmy dokładnie uświadomieni, który dom jest polski, a który niemiecki, ile każdy zakład, cegielnia, folwark gburski, czy latifundium magnackie zatrudnia robotników polskich, gdzie już odbywały się zebrania i wiece, jaki gdzie jest nastrój i duch plebiscytowy, co ludzie mówią i jak się zapatrują. Osiedla polskie łatwo zresztą poznać — niestety! — po lichszych zazwyczaj budynkach, słomianej strzesze stodoły i — stokroć niestety — po bardziej brudnem obejściu. Jedno bowiem trzeba Niemcom bezwzględnie przyznać — to wytrwałość i niezłomny upór we wdrażaniu materjalnej kultury. Ich drogi bite, wysadzone nieskończonemi alejami lipowemi, ich urządzenia przemysłowe, zabudowania, uprawa pól i kultura lasów czynią z tych