agitatorowie nie pracują w Malborgu? Dla czego tam nie widać walki, pochodów i sztandarów P. P. S.? Są przecież robotnicy, są ludzie żywi, jest tak paląca, tak rozżagwiona sprawa plebiscytowa, są masy, czekające na żywe słowo, na mężnych i ofiarnych ludzi, którzyby mogli wielkiego dokonać dzieła, zorganizowawszy robotników polskich w Malborgu i wielką sprawę wręczyliby w ich ręce. Tam, gdzie potrzeba pracy ofiarnej i zuchwałej, głucho dziś o P. P. S. Przynajmniej na tym terenie plebiscytowym, który widziałem, nikt o tej partyi nie słyszał. Gdyby cukrownie malborskie przeszły na własność Polaków, gdyby żywioł robotniczy został przez jakąś partyę robotniczą polską zorganizowany, wszystko przekręciłoby się do góry nogami. Kupcy w Kwidzynie, Sztumie, czy Malborgu, pozostawieni na peryferyi państewka północnoniemieckiego ze stolicą w Królewcu, straciliby wszelaką racyę egzystencyi. Przeciwnie, po przyłączeniu tych miast do ogromu polskiego, przeciętego przez kolej Warszawa — Mława — Iława — Malborg — Gdańsk, staliby w ogniu handlowego ruchu, obsługiwaliby obszary szerokie i czerpali soki z wielkich obszarów. Przezorni Niemcy w Iławie, pomimo tak buńczucznej miny i tak zawadyackich pogróżek, spiskowania, zbrojenia się i nasadzania bojówek po wioskach, już dziś, pono, zwijają manatki, właśnie na wypadek przegranej Polaków. Horoskopy bowiem nie są dla interesu dobre na wypadek wygranej niemczyzny w hazardzie plebiscytu. Miasto Gdańsk, tak dziś harde i wyniosłe, pokazujące na każdym kroku Polsce zęby i kopyta, inaczejby przemówiło, gdyby wielkie, żyzne tereny, leżące
Strona:PL Stefan Żeromski - Inter Arma.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.