Strona:PL Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni 01.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeanne d’Arc, w sąsiedztwie szpitala Salpetrière mieszczącej kilkadziesiąt mieszkań wyrobniczych. Każda familia ma tam swój kąt, lecz wszyscy przez cienkie ściany słyszą nawzajem swe kłótnie; dzieci całemi gromadami snują się po schodach, rynsztokach i ulicy, zarażając się wzajemnie chorobami i zepsuciem. Kobiety żyją w nierządzie, mężczyźni hulają. Nawet ten cień ogniska domowego znika u mieszkańców cité Doré, cité des Khroumirs, oraz cité de Femme en culotte za północno-zachodniemi fortyfikacyami. Jedno z takich obozowisk składa się z alei chałup, otoczonych śmietnikami, po których łaziła dawniej właścicielka gruntu, ex-śmieciarka, nie wiadomo czemu w męskie szaty ubrana, i zbierała komorne. Drugie zbiorowisko składa się z istnych chlewów, wzniesionych na wolnych terenach, gdzie dzieci śpią na kupach gałganów i brudu, gdzie Haussonville widział wiekową niewiastę, skrobiącą żyły mięsne ze starej kości śmietnikowej na skórkę zczerniałego chleba, — tudzież parę starców, »mających za mieszkanie budę na kołach«, w której ci »ludzie« przenosili się z jednej cité do drugiej.
»Niech nas to przecież nie przyprawia o smętek. I my mamy swój własny »Paryż« za murem powązkowskim, oraz dzielnicę żydowską wcale nie gorszą od cité de Khroumirs. Warto choć raz w życiu przejść się zaludnionemi ulicami w stronę żydowskiego cmentarza. Można tam zobaczyć wnętrza pracowni, fabryczki, warsztaty i mieszkania, o jakich się filozofom nie śniło. Mozna zobaczyć całe rodziny, sypiające pod pułapami sklepików, gdzie już nie ma ani światła ani powietrza. W tem samem gnieździe kilku rodzin leżą stosy wik-