pałacem, na szczycie góry widać kościół z dwiema strzelistemi wieżami, które ukazują się oczom wszędzie, gdziekolwiekby się w okolicy było.
Nazajutrz po przyjeździe dr. Judym składał wizyty, zwiedzał miejscowość, uczył się tajemnic zakładu — i był oszołomiony. Miał tutaj nietylko poznać wszystko z dokładnością przed zaczęciem zbliżającego się sezonu, ale nadto brać udział w rządzie...
Dziś tedy obznajmiał się ze składem chemicznym źródeł, jutro studyował maszyny, wprowadzające wodę do wanien, badał system ksiąg kancelaryjnych, oryentował się w procedurze gospodarczej, w prowadzeniu hotelu i t. d. To tu, to owdzie ukazywały się przed nim całe perspektywy rzeczy, których wcale nie znał, i nikły, przywalone innym szeregiem zjawisk. Nadewszystko interesował go szkielet przedsiębiorstwa, jego budowa materyalna. Zakład leczniczy Cisy był istytucyą akcyjną, o kapitale stałym wysokości blizko trzechkroć stu tysięcy rubli. Spólników było dwudziestu kilku. Ci wybierali z pośród siebie radę zarządzającą, złożoną z prezesa i dwu wiceprezesów, komisyę kontrolującą, również z trzech członków, tudzież dyrektora, administratora i kasyera. Obowiązki prezesa rady zarządzającej pełnił wybitny adwokat, stale mieszkający w Moskwie. Jednym z wiceprezesów był honoris causa wspólnik Leszczykowski, zamieszkały aż w Konstantynopolu, a drugim bogaty przemysłowiec warszawski pan Stark. Dyrektorem był dr. Węglichowski, administratorem Jan Bogusław Krzywosąd Chobrzański, wreszcie kasyerem, oraz szczęśliwym małżonkiem damy, z którą dr. Tomasz podróż odbywał
Strona:PL Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni 01.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.