z Warszawy i ojcem swawolnego Dyzia, niejaki pan Listwa.
Sporo czasu upłynęło, nim dr. Tomasz nauczył się historyi tego zakładu, która w Cisach była istotną magistra vitae. Historya, a raczej rozmaite minione historye miały tam wpływ dobitny na bieg spraw codziennych. O ile ją dr. Tomasz mógł poznać z ust wielu, historya zakładu była następująca.
Cisy znane były ze swych wód jeszcze w początkach zeszłego stulecia. Tu i owdzie trafiają się w pamiętnikach wzmianki, że w Cisach leczył się taki a taki dygnitarz. Nie była to jednak miejscowość kuracyjna w szerszem znaczeniu tego wyrazu. Korzystały z wód rozmaite osoby, ale tylko dzięki uprzejmości właściciela dóbr cisowskich, źródła bowiem znajdowały się w parku, otaczającym stary zamek rodowy. Od niepamiętnych czasów majątki te należały do rodziny Niewadzkich. Ostatnio był ich właścicielem mąż owej staruszki, którą Judym poznał w Paryżu. W ciągu siódmego dziesiątka lat tego wieku ów pan Niewadzki wyjechał z kraju. Kiedy powrócił do Cisów, był starcem złamanym i nieuleczalnie chorym. Ogrom cierpień przeżytych zmienił zasadniczo jego poglądy. Główną myślą starca było teraz dobro bliźnich a że sam był chory, więc i uczynki jego miłosierne skierowały się przedewszystkiem do wspomagania ludzi cierpiących. Kąpiele w wodzie ze źródeł w jego parku uznane zostały za skuteczne, więc p. Niewadzki wszystkie siły wytężył w tym celu, żeby urządzić zakład leczniczy w Cisach. Dla przyspieszenia tej sprawy darował projektowanej instytucyi miejscowość, obejmu-
Strona:PL Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni 01.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.