Strona:PL Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni 01.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

chała. Te listy, było to nic więcej, tylko wzniosłe nieprawdy, obcowanie dusz łatwowiernych. Dziś oto już Staszka umarła. Jam mam łez pełne serce i oczy...
18 Października. Kiedy zaczęłam pisać, chciałoby się uprzytomnić sobie i to i tamto. Tyle nasuwa się szczegółów, tyle osób, zdarzeń i uczuć. Wszystko to nie daje się objąć i złączyć, rozpierzcha się, jak żywe srebro i leci w swoje strony. Takie jest nasze życie, ruchliwe, prędkie, bez steru...
Myślałam dziś w nocy o Wacławie i znowu mam ten ucisk serca. Jest to rzeczywiście jakaś szydercza fatalność: Henryk, który został wyrzucony z szóstej klasy, siedzi w Zurychu, chodzi sobie na »filozofię« i ma się dobrze, a Wacek, który opuścił gimnazyum ze srebrnym medalem, świetnie pracował tutaj na przyrodzie, był przez wszystkich poważany, — tak bezużytecznie skończył. Potworna jest logika tych faktów. Ciotka Ludwika rzekłaby pewno: — »to wszystko dlatego, że jesteście za mało religijni«...
Często mi się zdaje, że ludzie mają jakieś ukryte podobieństwo ze zwierzętami: osobniki wyróżniające się prześladują jednomyślnie, a bez porozumienia między sobą, jakimś odruchem stadowym.
24 Października. Byłam w teatrze. Grano »Nauczycielkę«, utwór wyróżniony przez gremium krytyków. Dziwi mię, dlaczego autor przedstawia swą heroinę, jako uwiedzioną, kiedy takie fakty nie mają chyba miejsca. Prawda życiowa jest z pewnością brutalna. Wiem np. jakich tentacyi doświadczała Hela R., albo panna Franciszka W... Cnotliwi mężowie z pod pantofla są w tych szrankach stokroć bystrzejsi od