Strona:PL Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni 01.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

nawiść... Któż to wie? tylko po co ja o tem wszystkiem muszę się dowiadywać, na co to wszystko muszę roztrząsać?
26 Listopada. Cicho, cichutko umarła panna L. W niczyjem sercu zapewne nie zostawiła uczucia głębokiego żalu. Kochano ją, jeżeli tak można powiedzieć, przez obowiązek. Mój Boże, a nieraz najgorsze osoby, gdy umierają, budzą żal żywy i szczery. Któż może być poczytywany za wzór nietylko człowieka, ale za wzór ucznia Chrystusowego, jeśli nie ona, ta matka-panna? To była nietylko istota duchem czysta, ale przedziwnie czysta ciałem, jeden z posłańców bożych, co na wzór Jego »trzciny chwiejącej się nie złamie i lnu kurzącego się nie przygasi«, jak mówi święty Mateusz. Całe życie spędziła w nauczycielstwie, jakby w jakimś zakonie. Może i ona miała wady ukryte, może w tajemnicy przed bystrzejszem okiem popełniała jakie grzechy, o których nikt nie wie, ale po handlarsku ważąc jej życie, owo życie ośmieszonej starej nauczycielki, nie znajduję w niem występku. Praca, głucha praca, — praca — instynkt, praca — namiętność, praca — idea, ułożona systematycznie, jak teoremat geometryi. Życie rozłożone na lata i kwartały szkolne, a z jego rozkoszy czerpanie tylko owoców rodzinnej kultury. Nie widziałam nikogo, ktoby się tak radował istotnem »weselem wielkiem«, kiedy zjawiały się w literaturze piękne dzieła, jak Potop albo Faraon. Ona doprawdy czuła się szczęśliwą, że żyje w tym samym czasie, kiedy tworzy Sienkiewicz, a portret tego pisarza miała w swej izdebce opleciony bluszczem. W wielu sądach nie mogłam się zgodzić ze zmarłą,