Doktór Judym nie mało miał pracy w czasie sezonu. Zrywał się rano, tem skwapliwiej, że już przed godziną szóstą jego izdebka pod blaszanym dachem, dokąd w czerwcu ze wspaniałych salonów wyniesiono jego »lary i piernaty«, — wprost tliła się od żaru. Notował na stacyi meteorologicznej, zwiedzał izby, gdzie kąpielowi stosowali »zabiegi« hydropatyczne, badał porządek w łazienkach, u źródeł, a przed ósmą był już w swoim szpitalu.
O dziesiątej siadał w gabinecie i przyjmował pewną kategoryę chorych (przeważnie młodych zdechlaków), aż do godziny pierwszej. Po obiedzie zajmował się bawieniem dam, uczestniczył w organizowaniu teatrów amatorskich, spacerów, przeróżnych recordów, wyścigów pieszych i t. d. Zabawki tego rodzaju musiał traktować, jako pracę swą obowiązkową, czy do nich miał chęć, czy nie.
Pochłonęło go to, jak nowy żywioł.
Otaczały go roje kobiet młodych, zdenerwowanych, rozpróżniaczonych, żądnych t. z. wrażeń. Judym przedzierzgnął się, sam nie wiedział kiedy, w młodego franta, odzianego modnie i paplającego wesołe komu-