Strona:PL Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni 02.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

jak ciepła krew wpłynęło do jej serca falą powolną. Słyszała jakieś pytania, słowa ciche, święte, z pod serca. W ustach swych wyrazów znaleźć nie mogła. Mówiła pocałunkami o głębokiem szczęściu swem, o dobrowolnej ofierze, którą witała...