Strona:PL Stefan Żeromski - Ponad śnieg bielszym się stanę.pdf/48

Ta strona została uwierzytelniona.
JOACHIM

Jakże było, jaśnie pani, ratować? Jakiż tu do nich dostęp. Wody w mgnieniu oka na dwie chałupy z górą. Ani łodzi, ani łańcuchów. My z młynarczykiem pognali na koniach brzegiem i ratowali my. Ale któż to poradzi, kto zgruntuje? Niosło ich, jako te kaczki.

IRENA

Więc pan Olelkowicz zginął? To pewne?

JOACHIM

Juściż — że pewne, bo patrzeli ludzie precz — precz po obu brzegach. Tosamo my obadwaj... Niema nigdzie ani pana, ani Kukwy, ani lokajczyka, ani koni, ani powozu. Ten wierzchowy koń urwał się z uździenicy u powozu, pływał precz ponad krzaczyskami, nad wierzbami i wylazł na tamten brzeg. Pasie się tam teraz spokojnie na Kaczem. Takiego gada nic nie obchodzi: żre trawę i spokój.

RUDOMSKA

Ależ, na Boga, trzeba jeszcze słać ludzi!...

JOACHIM

My zrobili wszystko, co było w ludzkiem dopomożeniu Kilka razy słyszelimy krzyk tego Kukwy. A potem i on zacichł. Tylko powódź sama bobruje i szumi na wsze strony, pluska nad wierzchołkami zarośli. Ja, pani dziedziczko, racz wejrzeć, po czub