najmniejszej zwłoki wydał był. W styczniu, zeszłego 1796 r., przez duchownych z ambon ten cyrkularz publikowany jest, a każdy pleban udzielał go obywatelom za rewersem. Czy wiemożny pan to publicandum otrzymał?
— Być może. Ale ja do papierów żadnej zgoła wagi nie przywiązuję. Mnie papier potrzebny tylko na przybicie prochu i śrutu, i to jeszcze przekładam flejtuchy z pakuł nad papierowe.
— Otóż, przeciw lepszemu spodziewaniu, wielmożny pan jeden z niewielu zaległ w opłacie.
Nardzewski siedział na swem krześle z rękoma w kieszeniach rejtuzów. Twarz jego, schłostana przez wiatry, była teraz szkarłatna, wargi odęte. Milczał długo.
— Bardzo być może... przeciw lepszemu spodziewaniu — wycedził wreszcie przez zęby.
— To ad primum. A teraz co do homagium. Pan baron von Lipowski, pierwszy cesarski komisarz Kieleckiego krajzamtu, żebym wyraził wielmożnemu panu niezadowolenie z powodu jego absentowania się w tej tak ważnej sprawie, polecił mi był.
— Do dyaska! siła grzechów, jak widzę, ciąży na mojem sumieniu...
— Tak jest. Wielmożny pan nietylko nie udał się osobiście do Krakowa...
— Ja do Krakowa! Ale czegóż to waszmość wymagasz ode mnie?
— To nie było wymagane.
— Nie wymagane znowu! Więc jak?
— To było oczekiwane od obywatelów.
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/043
Ta strona została uwierzytelniona.