— Czy ty będziesz odpowiadał? Wiemy wszystko. Gdzie byłeś dziś w nocy?
— Na rzece.
Wszystkie twarze wydłużyły się i oczy rozwarły.
— Na jakiej rzece?
— Na rzece Wiśle.
— Coś tam robił?
— Raki łapałem.
— Oszalałeś! W zimie! W roztop... Drwić tu śmiesz z nas wszystkich, łotrze! Mów, coś tam robił!
— Pływałem łódką.
— Czyją?
Rafał umilkł znowu, wsunął głowę w ramiona, jakby wszystko, co miał do powiedzenia, wciągał w siebie i zamykał na klucz.
— Kto kogo do tego namówił: ty Cedrę, czy on ciebie?
Rafał milczał.
— Który którego namówił? słyszysz?
— Słyszę.
— No, więc?
— Ja jego.
— Toś go zgubił. Ten chłopak umrze. Odpowiadaj: po co wyszedłeś z domu w nocy i czemu tamtego ciągnąłeś z sobą?
Nagła duma i furya wydźwignęła się z nicości w piersiach Rafała. Coś w nim zakołysało się i runęło.
— Wyszedłem z domu i robiłem to, co mi się podobało! — rzekł głośno, zuchwale, pokazując w uśmiechu wszystkie zęby.
— Tak ci się podobało... Aha!... — wyseplenił
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.