Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.



SAMOTNY.

Przeminęła wiosna.
Rafał spędził ją w Wygnance. Brat Piotr zostawił mu zupełną swobodę. Wygnanka leżała za borami, zdala od szerszych dróg, w pustce zupełnej. Roli tam było niewiele, i dopiero kapitan, wziąwszy wioskę w dzierżawę, począł wyprawiać i obsiewać nieużytki. Tuż za stawem, na wzgórzu, rozciągała się duża przestrzeń bezpłodnego pastwiska. Ta gleba, zarosła jałowcem, wrzosem, brzeziną, a pachnąca macierzanką, była, widać, przed wiekami orana, gdyż znać po niej było wyraźne brózdy i zagony. Gdy Rafał przebywał ją po raz pierwszy, zdybał Żyda z krzywą nogą, który kilofem, mającym niejakie podobieństwo do niego samego, wydzierał z ziemi jałowce. Rafał wdał się ze starcem w rozmowę i dowiedział od niego wielu szczegółów. Żyd nazywał się Uryasz (»ale to tylko na papierze«), »naprawdę« zwano go Uryś. Był z fachu szewcem, ale robił także i inne roboty. Jak kilof do Urysia, tak znowu Uryś z całej swojej figury podobny był do drzewa, do wierzby, do pnia z krzywymi korzeniami.