spuszczone powieki. Rzadko kiedy błądzące po tłumie spojrzenie przesunęło się i po nim także. Wtedy czuł gałgańską uciechę, rozkosz kradzieży, tryumf zdobywcy. Zawsze czysty śmiech księżniczki zmieniał się w tonie, kiedy Rafał był blisko, zmieniał się tak samo, jak wówczas u drzwi salonu. Nie brzmiał już jak samo szczęście, lecz złowrogo dźwięczał, jak straszny krzyk wzgardy. Tak było za dnia. Nocami Rafał błąkał się po alei, która od jego domku szła w ogród. Przesycony waryacką ambicyą, nadęty żądzami, pełen namiętności wybujałych aż do szaleństwa, piął się coraz wyżej i wyżej. Zuchwalstwo rozparło się w nim tak dalece, że księżniczka, pani przemożna z tego domu, siostra rodzona księcia, stała mu ciągle w oczach. Był tak przeżarty od wewnętrznego ognia, że swe sny i furye poczytywał za rzeczywistość. Ileż to razy czekał w ustroni szpaleru podczas księżycowych nocy, ufając, że ona musi znać jego męczarnie, że takie same czuje, i że w to miejsce przyjdzie wiedziona przez ciemnego anioła! A gdy chłodna, sierpniowa noc mijała, gdy oszalały od wewnętrznych szlochań wracał do izby, kąsał poduszkę, dusił się i zanosił od żalu. Kilkakroć tylko gościła w jego głowie myśl, że wszystkie te zajścia ducha są złudzeniem. Może księżniczka wcale nie wie o jego egzystencyi. Wtedy zaciskał pięście i zdolen był rwać włosy z głowy. Traf zrządził, że się przekonał o prawdzie.
Księżniczka Elżbieta jeździła konno, jak amazonka. Na siodle postać jej o łagodnych, wolnych ruchach przeobrażała się jakby w młodego chłopca z gestami zdecydowanymi, nagłymi, piorunowymi. An-
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/242
Ta strona została uwierzytelniona.