— Właśnie, właśnie...
— A no! Co do broni, to najświeższa formacya: Strzelcy augzyliarne. Battaglione caccialori legione polacca ausiliaria delia Lombardia — wyrecytował, jak lekcyę.
W chwili, gdy to mówił, wszyscy jego koledzy zwrócili się raptownie w stronę drzwi wejściowych. Oficer, rozmawiający z księciem — również. Gintułt poszedł oczyma za ich wzrokiem. Od wejścia przez środek sali przebijał się oficer wyższy, lat czterdziestu z górą. Był tak wielkiego wzrostu, że jego ogromna, długa, wygolona twarz ukazała się nad całym tłumem. Płaszcz, całkowicie okryty kurzawą, zwisał z jego ramion, kapelusz był mocno naciśnięty na oczy. Książę od jednego spojrzenia poznał tego wojownika. Bez namysłu poszedł za nim. Dąbrowski minął salę, prędko i zdala oddawszy pozdrowienie wojskowe na ukłon podkomendnych. Wstępował po kamiennych schodach na piętro. Za nim szło kilku towarzyszów, którzy widocznie skądś dopiero co przybyli. Nie dając im wyprzedzić się, książę poszedł za dowódcą, szybko postanowiwszy od jednego razu załatwić swą sprawę. U wejścia do jakiegoś korytarza na górze Dąbrowski obrócił się i spostrzegł obok siebie przybysza, zlustrował go twardem i zaczepnem okiem.
— Panie generale, pragnę prosić o chwilkę rozmowy...
— Kto prosi?
— Jestem książę Gintułt.
— Gintułt... Gdzieś widziałem...
— Pod Powązkami.
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/281
Ta strona została uwierzytelniona.