Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/289

Ta strona została uwierzytelniona.



ZUCHWAŁY.

W miesiącu nivóse VI-go roku Rzeczypospolitej »obywatel« Gintułt zdążał w zakrytej budzie jednokonnego fiakra o zachodzie mrocznego dnia styczniowego na wybrzeże Lunettes. Już od miesiąca z górą bezczynnie siedział w Paryżu. Znał go dawniej przed żywiołowym wybuchem. Obecnie rozpatrywał się długo w tem samem mieście, jak gdyby w zjawisku nieznsjomem wcale. Unikał starannie rodaków wszelkiego autoramentu, zarówno stronników Barsa, jak Mniewskiego, którzy zresztą w owej dobie łączyli się w myśli zwołania sejmu. Wszystek swój czas książę obracać na zaglądanie w żywe oczy Rzeczypospolitej jednej i niepodzielnej.
Tego dnia był dziwnie nieswój.
Mokry, zimny, tający śnieg zalewał i brudził ulice. Mury były przemokłe, twarze ludzkie niemiłe i jak gdyby spłakane. Sam książę przeziąbł do szpiku kości i do głębi duszy. Ów świat, który teraz poznawał, a właściwie nagle w całości zobaczył, zjawiska ogromne, sprawy lecące na skrzydłach, wieści wypełzające