wszystkich szańców, bastyonów, redanów, kurtyn, lunet i biretów, znalazł olbrzymie zmiany. Wszystkie podmurowania Miglioretto były napoły zburzone, palisady zgorzałe.
W chwili, gdy książę przybył, Axamitowski po kilku dniach i nocach walk nieustannych spał snem kamiennym. Oficerowie i kanonierowie byli tak spracowani, te drzemali stojąc, półleżąc, zwisając z łóż, wozów prochowych i armat Noc zapadła. W ostatnim blasku dnia widać było z blizka najszerszą gać błot, zginających się ku Mincio, Jezioro Payolo przeobrażone teraz w bagna, których środkiem ciekła leniwie zgniła rzeczka, porośnięte było gajami nieprzejrzanymi trzcin jasno-żółtych, szelestnych, sitowiem, tatarakiem i rokiciną. Gwar szpaków rozlegał się tam na całej przestrzeni. Groblę, prowadzącą przez błota do wioski Cerese na zajezierzu widziało się w całej długości.
Książę tak przecież był zmęczony, że ledwie spostrzegał i słyszał, ledwie wiedział, gdzie jest. Powtarzał sobie w myśli raz za razem zlecenie i czekał. Wszystkiemi siłami ciała starał się, ażeby ustać na nogach. Wszedł po drewnianych stopniach na banquette szańca, miejsce wyniesione pod poziom, gdzie stają obrońcy, żeby strzelać ponad ziemne przedpiersie. Przechadzał się tam i napowrót między jednem działem a drugiem. Te posępne, spracowane spiże zdały się w tej chwili drzemać tak samo, jak ludzie. Posłaniec uczuł, że jest tu między wszystkimi sam, sam jeden czuwający. Zajadłe ćwierkanie szpaków przemieniało się w dziką melodyę... Roje komarów wiro-
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/346
Ta strona została uwierzytelniona.