tonęli w fosach. Bili się na moc, szarpiąc bronią mundury. Rosła kupa trupów i rannych. Wreszcie wnętrze biretu opustoszało. Napastnik zginął albo wyrzucony został nazewnątrz. Kompania grenadyerska chyżym krokiem wysunęła się przez szyję i wsiąkła w ciemność. Gintułt szedł z nimi. Broń do ataku, krok żelazny, oko wlepione w mrok. We wszystkich naczelnych szańcach wrzała walka śmiertelna. W fosach, między palisadami, w martwych kątach narożników słychać było ciosy i jęki. Kompania, idąca naprzód, przez rowy, przez wały rannych i trupów, dojrzała przed sobą białe mundury. Wzięła je ścigać wilczymi susy. Wnet byli w bagnach. Już stamtąd dochodził szczęk i ryk boju. Dopadli. Wrzask tylu przebitych, rozkazy oficerów szczujące do rzezi, przekleństwa, skomlenie rannych. Chyżo z dobytą szpadą szedł książę, porwany przez uniesienie. W pewnem miejscu kupa białych obskoczona przez cisalpinów i Polaków biła się po pas w błocie.
W trzcinach wyniosłych, suchych, trzeszczących żołnierze tworzyli zwarte koło. Kogo bagnet dosięgnął, tego spychał w bagno, w żywy grób. Kolba go dotłukła, a obcasy wdeptywały w bajoro. Żeby nie zapadać się w błocie, stawali na żywych jeszcze ciałach i z nich prali w tłum uciekający. W pewnej chwili kule ogniste oświetliły całe Payolo. To Radel wyczuł swym ogniem skradających się pod wodzą kapitana artyleryi, Szmita, oraz inny oddział pod kapitanem Martynowem wpław przebywający rzekę. Strychowana z baryerów del Té runęła na nich kanonada. W wybuchach prochowego ognia książę widział dokoła zbro-
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/349
Ta strona została uwierzytelniona.