Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/352

Ta strona została uwierzytelniona.

mąka obarczyła, po śladach powodzi i owych posępnych oknach-strzelnicach, co wychodzą na Stęchłe jeziora. Milczące w tej chwili młyny były wstrętne, jakby tortury średniowieczne
Gdy tak w ciszy strudzone wojsko czekało na chwilę wyjścia z przeklętego miejsca, biała kolumna austryacka ukazała się zdala w ulicy. Oficerowie szli równo z nią krokiem chyżym. Zbliżywszy się, sformowali szyk w dziwny sposób. Naprzód klinem weszli między artyleryę i piechotę polską, a potem wzięli broń do nogi. Nikt z Polaków nie przeszkadzał im, ani protestował. Wychodzili z honorami na podstawie kapitulacyi jawnie zawartej i odczytanej w szeregach. Drugi jej paragraf wszem wobec głosił, że wojska cisalpijskie, szwajcarskie, polskie i piemonckie będą uważane i traktowane pod każdym względem, jak wojska rzeczypospolitej francuskiej. W pewnej chwili, na rozkaz Austryacy pochwycili za broń i nastawili ją przeciwko grenadyerom, woltyżerom i artyleryi. W tejże chwili ze wszystkich zaułków, z dziedzińców, z za murów rzuciła się na nieprzygotowanych piechota olbrzymim tłumem. Wydzierali zdradziecko napadniętym z rąk karabiny, czapki wbijali na oczy, albo je zdzierali i wlekli obezwładnionych po bruku. Wiązali ręce powalonym na ziemię. Oficerowie w pierwszej chwili oniemieli z przerażenia. Ale i ich nie oszczędzono.
Ujrzeli, jak napadniętym w ciasnych zaułkach żołnierzom i podoficerom zdzierają naramienniki i biją nimi po twarzy, jak szarpią za włosy, kopią nogami, tarzają w błocie ulicznem, wiążą ręce i nogi. Ujrzeli wreszcie, że zdzierają mundury oficerskie z tych, któ-