Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

naście przekwitających, albo już zupełnie przekwitłych piękności z ostatnich lat Stanisławowskich. Siostry złożyły naprzód gałązki oliwne u stóp ołtarza a później zajęły miejsca w kolumnach. Wielki Mistrz otworzył lożę i wygłosił w języku francuskim powitanie i naukę. Gdy wyrzekł ostatnie słowo i pięćkroć uderzył młotkiem, który dnia tego był przewiązany wstęgą błękitną, zcicha, jakby onieśmielony, zapytał, czy nikt nie ma żadnego przedłożenia. Mistrz ceremonii odpowiedział, że jest profanka, która pragnie być przyjętą do towarzystwa masonek. Na pytanie: czy nikt się nie sprzeciwia tej prośbie, gdy zgromadzeni, powstawszy, wyciągnęli prawe ręce ku obrazowi, Przewielebny wysłał jednego z braci, aby kandydatkę przygotował. Rafał doznawał silnego uczucia niesmaku i zawodu.
Damy, które miał przed oczyma, nie budziły w nim entuzyazmu, a i kandydatka, jak należało przypuszczać, powiększyć miała liczbę tych malowanych i fryzowanych zwalisk, przyłożyć nowy grymas zalotności do sumy wystudyowanych, ale dawno bezskutecznych uśmieszków. To też z jawną niechęcią myślał o długich ceregielach, czekających go tej nocy w loży, dusznej, jak łaźnia rzymska. Brat Stuart znikł był za drzwiami sali rozmyślań, dobrze Rafałowi pamiętnej, i długo nie wracał. Tymczasem Mistrz zadawał siostrze mistrzyni masonek pytania z rytuału, na które ona wprawnie i z wypróchniałym wdziękiem odpowiadała:
Que faut-il pour tendre une loge juste et parfaite?
Trois la composent, cinq la rendent juste, sept la rendent parfaite.