chciał. W trakcie tej choroby sprawa wykryła się nagle i prosto. Oddział piechoty — drugi regiment pandurów, Panalisten Croaten grafa von Nadasti, w kierpcach, czerwonych majtkach i baranich czapach, »ślakujący« zbójników nowotarskich, — wykrył podczas rewizyi w chacie gazdy, u którego Rafał czasu szczęścia przemieszkiwał, jego paszport i niektóre rzeczy. Zabiegliwy gazda pieniądze na wszelki wypadek dobrze ukrył, a o papiery dbał niewiele. Sędzia obieralny, prowadzący na Węgrzech w komitacie najbliższym sprawy zbójeckie, otrzymał te dokumenty po upływie znacznego przeciągu czasu, domyślił się jednak odrazu, że należą do tajemniczego więźnia. Stwierdzenie tożsamości osoby było już tylko kwestyą czasu. Kiedy w chwili badania sędzia wymienił jego nazwisko, ten zadrżał i wlepił weń oczy ślepe z boleści. Ale za chwilę, gdy go pytano, gdzie jest kobieta, z którą, według świadectwa gazdy, mieszkał na podhalu, skłamał z prostotą, szczerością dziecka i nadzwyczajnie bezczelnym sprytem, jakoby to było dziewczę lekkich obyczajów, spotkane przezeń na ulicach Krakowa. Sprzykrzywszy ją sobie, wygnał. Oto wszystko. Poszła do miasta z płaczem. Gdzie jest obecnie, tego nie wie. Zapewne w spelunkach miejskich prowadzi swe rzemiosło. Przebranie swe za zbójnika wytłumaczył łatwo i jasno, umiejętnie przeinaczając szczegóły rzeczywistego wypadku. We wrześniu puszczony został na wolność. Jako szlachcic, nie otrzymał nawet zwykłej porcyi kijów, którą prawo austryackie żegnało swoich pupilów więziennych. Z całego dostatku otrzymał paszport swoj pruski i kilka strzępów zbójeckiego ubrania, w które nie sposób było się odziać.
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.