Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

cie zabawić tu przez święta, a w czasie balu będziecie tańczyli dużo i ochoczo. Ale w nocy na dany znak trzeba wyjść chyłkiem i bez chwili oporu, namysłu i zwłoki udać się za przewodnikiem, w nocy na łodzi przepłynąć Wisłę... Czy zgoda?
— O, pani... — rzekł Cedro, unosząc się z krzesła.
— Jeszcze nic nie mówmy, gdyż jeszcze sprawa nie załatwiona. Wisła tu nie szeroka, ale jej nie przeskoczy tak łatwo.
— Dla nas to tak, jakbyśmy już byli na tamtym brzegu. Już się tedy pojutrze zacznie wojna! — rzekł, nachylając się do Rafała ze swym entuzyastycznym, szczerym i dziecięcym prawie uśmiechem.
— I to waszmość, który, jak słyszałam, miałeś w Wiedniu takie aspekta i takie mogłeś rościć nadzieje, puszczasz się na ślizkie pola zdradnej Bellony! Bez żalu i skruchy rzucasz jednego cesarza dla innego...
— Pani szambelanowo! ze zdumieniem słyszę o moich wiedeńskich sukcesach... Więcej w tem famy, niż prawdy, a co do cesarza, to uwielbiam tylko jednego. Niech żyje cesarz!
— Słyszałam o powodzeniach pańskich od męża, który znowu wie wszystko, co się w Wiedniu dzieje, wie, co tam pantofle skrzypią, co fraki szeleszczą, co mówią klamki i zgrzyty drzwi. Czy to może towarzysz waćpana pociągnął go na pole chwały? — spytała po chwili.
— Prawdziwie nie wiem. Zdaje mi się, że obudwu nas tknęła jedna iskra. Za Pilicą cały kraj na koń siada!
— Tak... słyszałam. A waszmość, kiedy o siada-