ski — chcę wypić prze zdrowie dwu młodzieńców z Galicyi...
— Młodzieńców? Co za ckliwe gdakanie...
— Gdzie? kto z Galicyi?
— Panów Cedry i Olbromskiego..
Krzysztof, czerwony, jak burak, wstał ze swego krzesła. Rafał poszedł za jego przykładem.
— Koledzy! — mówił komendant — ci młodzieńcy przekradają się do naszych szeregów przez Wisłę! Ci młodzieńcy nie żałują swoich ognisk domowych, narażają życie, pragnąc dotrzeć do Częstochowy, ażeby wstąpić w szeregi artylerzystów! Ci młodzieńcy odrzucają moją propozycyę co do karyery w naszych szeregach i postanawiają... słuchajcie, słuchajcie!... dosługiwać się stopni oficerskich od prostego kanoniera! Wnoszę ich zdrowie!
— Vivant! — huknęła kompania.
Nastała chwila ciszy. Krzysztof podniósł głowę i rzekł śmiało:
— Nie dziwcie się, waćpanowie, że jesteśmy zmieszani. Ten toast zastał nas nieprzygotowanych. Jesteśmy W drodze do naszego celu — oto i wszystko. Dziękuję w imieniu swojem i towarzysza za życzliwość dla nas. Wywdzięczając się, chciałbym i ja wnieść zdrowie, a raczej... Już tedy wolne jest od niecnego wroga z prawieków, od pruskiego zdrajcy, nasze Pomorskie województwo, Malborskie i Inowrocławskie, Gnieźnieńskie i Poznańskie, Kaliskie i Sieradzkie, ziemia Wieluńska, Rawska i Łęczycka. Wnoszę ten toast na cześć naszej prastarej macierzy Małopolski. Na cześć i zdrowie...
— Patrzajcie-no! Tęgi chłop...
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/345
Ta strona została uwierzytelniona.