W milczeniu, ciężko zlazł z konia. Poszedł ku namiotowi. Wówczas otworzył się w innem miejscu szereg wojskowy i weszli tamtędy dwaj oficerowie: Roman Matusewicz, adjutant-major kawaleryi, i Józef Lubieniecki, rotmistrz. Pierwszy niósł na ponsowej poduszce pałasz króla Jana Sobieskiego, przez legiony polskie zdobyty w Loretto, drugi na wezgłowiu — buławę hetmana Czarnieckiego.
Za wodzem postępował jego sztab, świeżo przez Napoleona mianowany, więc Maurycy Hauke, pułkownik, niegdyś współdyrektor robót ziemnych w Mantui na San-Giorgio, obecnie pierwszy szef sztabu, za nim Tremo, podpułkownik i adjutant polny, dalej Pakosz, Weyssenhoff, Godebski i Cedrowski, podpułkownicy adjutanci, za nimi porucznicy-adjutanci: Józef Hauke, Andrzej Stoss, Lettow, Jankowski, Bergonzoni, Stanisław i Józef Denhofowie.
Zaczęła się msza polowa. W milczeniu słuchało jej wszystko rycerstwo. Gdy skończyło się nabożeństwo, generałowie i oficerowie wyżsi pośpieszyli ku namiotowi. Nie bacząc na porządek, kawalerya stanęła w strzemionach. Zwrócił się teraz wódz twarzą. Mówił:
— »Rycerze!
Za najszczęśliwszy dzień życia poczytuję ten, który po dwunastoletnim rozstaniu się połączył mię z wami, rodacy, który mi daje oglądać słodkie owoce prac moich, za granicą podjętych ku utrzymaniu mężnego ducha w Polaku. Jestem sowicie od niebios nagrodzony, kiedym was w istocie przekonał, że nie płonnemi ziomków moich karmiłem nadziejami. Ten rok 1807 jest pierwszym, w którym każdy z was życie swoje poczyna...«
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/353
Ta strona została uwierzytelniona.