już nie naczelnika siły zbrojnej polskiej, lecz tylko generała dywizyi i komendanta legii pierwszej — Jana Henryka Dąbrowskiego. Legia składała się z kompanii artyleryjskiej, z czterech regimentów piechoty i jazdy pospolitego ruszenia. Mówiono wciąż o przekształceniu pułków jazdy. Trzy szwadrony miały się składać na pułk. Czekano lada chwila na rozkaz w tej materyi komisyi rządzącej — i ministra wojny. Zawrzało w Bydgoszczy gorączkowe, rzec można, namiętne życie. Zwożono jeszcze broń, skóry, szyto siodła i ładownice. Krawcy nie mogli nastarczyć, nad siodlarzami żołnierz stał dzień i noc. Ściągały się jeszcze pojedyńczo oddziały najświeższego składu. W jeździe pospolitego ruszenia fortragowano szybko i łatwo żołnierzy na stopnie podoficerskie, a nawet na subalternów, byleby »objekt« posiadał choć jakie takie uzdolnienie. Ten i ów ani się obejrzał, kiedy otrzymał prawo na zamówienie u szmuklerza znaków szarży oficerskiej i miał możność przyczepienia do prawego ramienia szlufy Podporucznikowskiej z dwiema jedwabnemi pręgami, kontrepoletu, feldcechu i kordonków bez bulionu. Świeżo umundurowani porucznicy połyskiwali pręgami, przerobionemi granatowem jedwabiem na taśmie przez całą jej długość u szlufy, nowi majorowie z dumą wznosili ramiona, obciążone dwiema szlufami, których buliony trwogą przejmowały gemajnów, a »przeciwna« taśma urągała samym kordonom u pułkownikowskiego kapelusza.
W tym samym czasie trafiały się między żołnierstwem przypadki dezercyi. Pojmano kilku, przeważnie starych, jak zmiatali w stronę domową napoły bosi,
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/365
Ta strona została uwierzytelniona.