kształty, z trwogą śledząc, czy się nie rozchwieją i nie rozejdą między chmury. Z onych to gór podniebieskich wylata gromowy głos rogu Rolanda:
— »Przyłożył Roland do ust róg złoty — potężnie z całej mocy uderzył. Zadrżały góry, trzęsą się skały, — dźwięki bojowe lecą wirchami. Z taką boleścią, z taką potęgą waleczny Roland zadął w róg złoty, że krew czerwona z ust mu buchnęła, że mózg rozsadził żyły na skroniach. Lecz huk przeleciał za góry, lasy...«
Serce drżało w Krzysztofie. Żądza czynów, czynów Rolanda i Turpina, które się śmiercią własną wyważa z nicości, czynów, co się w nich rozkochują pieśni wiecznotrwałe i piękne wiecznie, czynów, oplecionych przez bluszcze legend, a przez westchnienia pokoleń zmienionych w baśnie — płonęła w jego duszy. Jechał na koniu, śniąc na jawie. Śniły mu się słowa dawno zapomniane, z kraju niewiadomego płynące:
— »Kiedy Karloman szuka Rolanda, widzi na łące kwiatów kielichy, sperlone w krople rosy czerwonej. Serca mu ściska boleść straszliwa, lecz łzy nie ujmą piersiom żałoby. Pod cień król sosny przyszedł zielonej, podnosi oczy, patrzy: na górze mieczem rąbane szczerby w marmurze. Wtem na murawie postrzega ciało! Serce królewskie z bolu truchleje. Biegnie i dłońmi, jak liść drżącemi głowę Rolanda podnosi z ziemi, a sam przy zmarłym bez zmysłów pada...«
Duma, w której mrokach knują się, kłębią i przewalają olbrzymie a jeszcze mgliste zamiary, wypełniła mu piersi. Uczucie męstwa przejęło i skrzepiło wszystkie niezwalczone żądze, duchowe porywy, podobnie, jak czyste i żyzne powietrze gór umacnia ciało.
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.