rego szybkości oko pochwycić nie mogło. Otworzył się przed oczyma, gdy tylko wyszli ze stromych przejść, kraj garbaty od skał okrągłych, zbałwaniony od gór, kraj pochyły, stargany, leśny, idący w stronę południową na przestrzeni blizko sześciu mil.
Cedro, peregrynujący obok swego konia, dzwonił zębami z zimna, ale zarazem palił się z zachwytu. Dawało mu szczęście to przeświadczenie, że mija wąwóz Roncevalles. Zdawało mu się, że w tej chwili zdobywa ostrogi rycerskie.
W ciągu dwu następnych dni pułk lansyerów szedł leniwo i ostrożnie w dół drogami górskiemi. Mijali z rzadka leżące pasterskie siedliska, w których najczęściej drzwi były pozamykane, a obozy pustką stojące. Spoczęli dopiero w Pampelunie, fortecy, zajętej już przez garnizon francuski, zostający pod dowództwem generała Lefebvre-Desnouettes’a, starego przyjaciela Polaków. Wyszedłszy z Pompejuszowskiej Pampeluny w przedniej straży małego korpusu generała Lefebvre’a na południe, pułk ułański dnia 6 czerwca pierwszy raz spotkał gromadę uzbrojonego ludu. Zbiorowisko to za zbliżeniem się jeźdźców rozpierzchło się. Szli tedy dalej na Taffala, Olite, Caparoso w stronę Valtierra, miejscowości, leżącej nad brzegiem rzeki Ebro. Stamtąd droga zwracała się na wschód ku Tudeli, idąc wciąż nad samym brzegiem rzeki w jej dolinie. Dopiero w Tudeli miał być most, a z tej strony rzeki za Tudelą już ani śladu drogi. W tych to miejscach trafiono na wioskę opustoszałą. Wiara była zgłodniała, konie zmordowane, więc po rozstawieniu placówek, ludzie rozbiegli się po wsi w poszukiwaniu obroku i jadła.
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.