tu gorzałkę Majewski z wina pędzi. Gorzelnię, mówię ci, założył...
Podoficerowie, a nawet żołnierze, napełnili izbę. Cedro witał się z nimi radośnie. Rozglądając się wkoło, spostrzegł w rogu izby wysoko na gwoździach zawieszone dwa mundury oficerskie z czarnymi na plastronach znakami.
— Co to jest? — krzyknął.
— To jest mundur Pęczkowskiego, z czwartego pułku piechoty. Zamordowany w Consuegra, a tamto, bracie, mundur Czyńskiego, porucznika z dziewiątego pułku. Ksiądz go w Herencia zdradą zabił.
— Chowacie je na pamiątkę?
— Chowamy je na pamiątkę. Muzeum tu nasze fundujemy w tym przybytku. W Mansanares piechury śpią, a my tu za nich na szpicu czuwamy dzień i noc.
— Te kandelabry to także muzealne? — pytał Cedro, ciekawie oglądając srebrnolite, wieloramienne świeczniki, których kilka w różnych miejscach długi stół obciążało.
Wielkie, żółte świece kościelne z wyciskanemi ozdobami rozmaitych kolorów płonęły, pryskając iskrami. Cienkie obrusy haftowane, ściągnięte z ołtarzów, okrywały stół. Ściana, oddzielająca tę dużą izbę od następnej, była napół wywalona i przez okrągły w niej wyłom ciągnął się stół do drugiej izby. Stamtąd zawracał pod kątem i biegł dalej w głąb domu. Cały zawalony był srebrem najkosztowniejszem. Rostruchany do wina wszelkiego kształtu i rozmiarów, kute i cyzelowane przez mistrzów, pyszne złote kielichy, dzbany i nalewki z drążonego kryształu w kształcie łabędziów,
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.