Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

ściu w przedniej straży generała feldmarszałka von Schauroth idących, oddawna spostrzeżono podjazd. Sformowany patrol leciał na spotkanie co koń skoczy. Oficerowie gnali z krzykiem na skrzydłach jeźdźców, wyciągniętemi szablami dając kierunek napaści. Gdy pierwsze dwa szeregi polskiej kompanii naciśnięte zostały przez następne tak, że łby końskie wrzynały się między jeźdźców, a piersi rumaków naparły w galopie na kłęby i wciskały się między uda koni pierwszoszeregowych, szyk huzarski, lecący pod kątem, strącił się z polskim. Ułani werznęli się w półszwadron, jak pocisk. Na wsze strony rozpierzchł się pierwszy zbity cug, Kilkunastu zepchniętych z kulbak lancami wrzeszczało wśród kopyt końskich.
Ale drugie i trzecie linie natarły w mig z żelazną siłą i rąbały się szablą, z konia. Podporucznik Olbromski wciesał się w ten zwarty, żołnierski tłum. Miał szablę i wśród świstu szabel począł w nie siec z furyą i rozkoszą. Oczy wkoło niego przywarte, brwi zwiedzone, nozdrza dyszą. Białe zęby połyskują. Świszcze i praska w brzeszczot. Strzały się rozlegają i dziki wokoło wrzask.
Przemógłszy skutki pierwszej, lancami, napaści, siła huzarska rzuciła się teraz wszystka z szablami. Rafał czuł to doskonale, jak roztrącone przed chwilą skrzydła Austryaków wciąż się zestępują i łączą, jak stary, ćwiczony i zwinny żołnierz palatyński dosięga nowozaciężnego ułana kordem, na brusie toczonym, i ścina go z wprawą i zemstą. To też, ujrzawszy przed sobą miejsce i starego rębacza w boju, rzucił się na niego co duchu. Ciął, stojąc w strzemionach, raz i drugi,