Sokolnicki na czele kilku plutonów udał się sam do wioski. Skoro tylko piechota weszła w jej ulicę, otrzymała rozkaz złożenia broni w kozły i zabrania się do roboty. Pod kierunkiem oficerów żołnierze, a pod kierunkiem żołnierzy chłopi zdzierali co tchu słomiane strzechy i kłoć obdartą wynosili zdala za wioskę. Tam ją układali rzędem na polu dla przysypania ziemią i utworzenia przedpiersia. Kiedy krokwie wszystkich chat były ze słomy ogołocone, kazano chłopom nosić na pułapy nawóz przygotowany na rolę, obficie zlewać go wodą i krowieńcem z gnojówek. Po upływie godziny usilnej pracy wszystkie polepy i powały grubo okryte zostały grząskim nawozem. Wówczas wnoszono tam wyrwane drzwi, szafy, ławy, beczki i tworzono z nich schrony i kryjówki dla strzelców. Jednocześnie rozgrodzono wszystkie płoty, tworzące przede wsią zwarte opłotki, i wycięto drzewa, które mogłyby nieprzyjacielowi służyć za osłonę w polu. Na południowym krańcu wsi, a jeszcze w jej obrębie chłopi pod bagnetem kopali co tchu dwa szerokie a głębokie doły na całą rozległość drogi.
Wysypaną z nich gliną okrywano ułożoną słomę i tworzono naprędce przykopę ziemną. W owe doły wprowadzono po osie drabiniaste wozy, naładowane kamieniami, graciwem, gnojem i dobrze zasypane ziemią. Ścięte grube sokory z za wioski, zbite na krzyż klocami, wkopywano w ziemię w miejsca próżne. Przestrzeń między niemi gorliwie zapełniano faszyną, ziemią, gnojem, opłotkami, wyrwanymi z przed chat wewnątrz wioski, żeby przejść i pośpiesznego ruchu nie tamowały.
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/197
Ta strona została uwierzytelniona.