Rafał wmieszał się w szeregi i pociągnął z nimi. Po drodze rozpytywał się wciąż o brygadę Sokolnickiego. Dopiero rankiem powziął wiadomość, ze ten generał mianowany został naczelnikiem lewego skrzydła i że osłania niziny Powiśla od strony Wilanowa za Czerniakowskiemi i Mokotowskiemi rogatkami. Olbromski z małym oddziałem piechoty, który brnął samopas, powlókł się za okopami w tamtym kierunku.
O świcie dał się słyszeć daleki ogień tyralierski. Przemknął w rannej mgle jakiś oddziałek konny i zjechał w nizinę wilanowską. Na wzgórzu w okolicach Mokotowa zaczepiła Rafała straż gwardyi obywatelskiej i z wielkiemi ceremoniami powiodła do oficera, komenderującego wartą. Stary ów wiarus na pytania Rafała o generała Sokolnickiego nic pewnego powiedzieć nie chciał i kazał mu czekać w obozie gwardyi, na skraju Łazienkowskiego parku. Wyrosło tam istne miasteczko, wzniesione poprzedniego wieczora. Ze stołów, drzwi, okiennic, ławek i stołków pobudowali obrońcy miasta rodzaj chatek, szałasów, namiotów, a przedewszystkiem kuczek. Spali w tych schroniskach, nietylko sami, ale i ich rodziny, które przyniosły im zapasy i napoje. W chwili, gdy Rafał nadszedł, gwardya już była wstała, przebudzona nadzwyczaj niedelikatnie przez pułkownika Łubieńskiego i jego adjutanta Rokickiego.
Dowódcy ustawiali w szyku bojowym rozespanych mieszczan, gdyż od strony Piaseczna słychać było coraz bliżej strzały karabinowe. Rafał zatrzymał się w jednym z przygodnych szałasów, usiadł tam w kucki pod nakryciem drzwi, wyrwanych skądś z zawiasami, i za-
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.