Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę przedewszystkiem o zdanie ichmość panów generałów dywizyi.
Zaległo milczenie.
— To, co przedstawiłem, nie jest mojem własnem widzimisię — ciągnął jeszcze książę Józef. — Ja osobiście gotów jestem na wszystko. Kazałem Hornowskiemu walić przedewszystkiem mój dom »pod blachą« jeśli przyjdzie do bombardowania Warszawy.
Wyraz jadowitego szyderstwa przewinął się po wązkich wargach Zajączka.
— Sądzę, — rzekł ten naczelnik dywizyi — że nie przyjdzie aż do takiej klęski ostatecznej...
— Jak bombardowanie Warszawy... — wtrącił Fiszer, pragnąc, widocznie, złagodzić sens słów starego zawistnika.
— Jak zburzenie pałacu »pod blachą...« — wyrąbał Zajączek, zwracając się ku Fiszerowi z tym samym uśmiechem, zmazanym w jadowitej złości.
Wódz zniósł to spokojnie. Blady z ran Fiszer rzekł dalej:
— Dlaczego sądzisz, generale, że nie przyjdzie do tego?
— Tak sądzę. Strzały z Pragi na Warszawę wegnałyby Austryaków w biedę nie lepszą od pamiętnej z przed lat piętnastu. To też nie zaczną oni strzelać na Pragę. Ale cóż mi z tego, że zatrzymamy tę fortecę i skraweczek ziemi? Gdzież się tu podzieć? Z czego wyżywić żołnierza? Prusaki nad karkiem, tych trzydzieści tysięcy z górą, miasto zajęte, popłoch, a cesarz o setki mil. Jesteśmy, jak łacha przed przypływem.