uszykowali się w kolumnę na kościelnym cmentarzu. Z cicha otwarli bramę. Zwarty ich zastęp wyszedł pod wyłom i czekał tam z nastawionym bagnetem. Ledwie piechury austryackie zdążyły rzucić okiem na wnętrze szańca, grenadyerowie rzucili się na nich z zaciekłem męstwem. Powstała mordercza bitwa na nasypach i w fosach. Zrazu umiejscowiona w wyłomie bateryi czwartej, stopniowo rozciągnęła się w obiedwie strony za kościół świętego Jakóba i aż do klasztoru Benedyktynek. Trzy silne kolumny austryackie, a więc jakie pięć tysięcy ludzi, spitych gorzałką, kilkakroć już dopadały tego ostatniego klasztoru, aż wreszcie zdobyły go wraz z czterema armatami.
Folwarki, szopy, stodoły, chaty palące się naokoło miasta, pożar olbrzymi w śródmieściu, dawały widzieć jak na dłoni wszystko, co się dzieje.
Rafał pracował wraz z innymi oficerami przy armatach bateryi czwartej aż do momentu zupełnego odepchnięcia napadu. Widząc, że pozycya na teraz jest bezpieczna, skierował się wielkimi kroki w wąwóz świętego Jakóba, ażeby generałowi zdać sprawę. Gdy przebiegał obok kościoła, ktoś go zawołał po imieniu. To książę Gintułt stał przy portalu i kiwał na niego ręką. Bujne płomienie, buchające z miasta, oświetlały kościół. Cień od figury Gintułta, ruchomy, olbrzymi i długi, pływał po całej olbrzymiej ścianie, padał na staję młodego jęczmienia, który tuż za murem bujnie się pienił. Wewnątrz kościoła stali zaczajeni chłopi Gintułta, ściskając gwery austryackie, nabite austryackimi ładunkami, niedawno wydobytymi z ratusza.
— Dokąd idziesz? — krzyknął książę.
Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/291
Ta strona została uwierzytelniona.