Ta strona została uwierzytelniona.
Westchnęli jeno posępnie i — bywaj! do koni.
Nad wieczorem tego dnia zjawił się Hiszpan. Był wysoki, zwinny i silny. Mówił nieźle po francusku. Cedro wszczął z nim rozmowę i badał go pilnie oczyma. Nie ufając sobie, powiódł go do Gajkosia i po polsku powiedział wachmistrzowi, kto to jest i co ma za misyę. Gajkoś go »uważał« z pod oka, nim począł rozmawiać. Nie przyszedł jednak do złych wniosków. Rzekł tylko, że chłop musi być silny, więc go trza mieć między końmi i na oku.
Don José wdział mundur jednego z ułanów, a tamten został w ubiorze stajennym. Ciemnym wieczorem ruszyli za bramę. Na odjezdnem Wyganowski prosił na wszystko Krzysztofa, żeby nań czekał w Tortozie, jeśli dymisya nadeszła. Cedro przyrzekł.