Strona:PL Stefan Żeromski - Projekt Akademii Literatury Polskiej.djvu/10

Ta strona została skorygowana.

doli pisarstwa polskiego, przyszedłem do przekonania, iż sposób zaradzenia złemu leży w mocy poetów, leży tuż obok, widoczny, jak na dłoni. Sądzę, że wszyscy ludzie, pracujący twórczo lub umiejętnie na polu litetury pięknej, powinni zrzeszyć się, — nie, jak dawniej, częściowo, w grupy, usposobione do wojny domowej, lecz w organizacyę wszechobejmującą, do obrony wszystkich od nacisku niedoli zewnętrznej. Tak czynią uczeni, zrzeszający się w akademiach, artyści plastycy w towarzystwach swego zawodu, aktorzy w teatrze. Tak wreszcie czynili oddawna na zachodzie poeci i pisarze niezależni, tworząc akademie literackie.
Literatura, sztuka najbardziej czynna, z życiem tajemną pępowiną zrośnięta, pulsująca od uczuć, sztuka, przez którą przelatują wichry prądów, wzruszeń i myśli zewsząd czerpanych, — wciąż stająca się, zawsze nowa, nieustalona, nie może być poddziałem (a raczej piątem kołem u wozu) Akademii Umiejętności, czy «Kasy imienia Mianowskiego dla osób pracujących na polu naukowem», — ani nie może należeć do sekcyi jakiegoś w niedalekiej przyszłości ministeryum sztuki w wolnej Polsce. Nie jest to bowiem umiejętność, oparta na prawdach stwierdzonych i aksyomatach raz na zawsze uznanych za niewzruszone, lecz z dzieł ludzkich dzieło najbardziej mieniące się, niejasne, paradoksalne, pełne wciąż nowych zaprzeczeń, niespodzianek i rewolucyi, jak samo piękno, którego jest ułomnem, w męce poczynanem odbiciem i przypomnieniem. Nie jest to również «kawałek», któryby mogli obrabiać i załatwiać urzędnicy, choćby najprzychylniej usposobieni. Nie mogą fizycy, chemicy, archeologowie, numizmatycy, historycy