teryał, jako miazgę językową. Nieznane im są trudy, wysiłki, przeszkody, upadki i tryumfy, nieraz istne wynalazki w sztuce przetwarzania tej właśnie miazgi, mowy powszedniej, gwary tłumów na niezmienny i wiekuisty wytwór innego porządku. Rozumiem, iż zgromadzeniu mężów nauki trudnoby było przemóc się i nagiąć do wysłuchania opinii osobistości, których szereg przytoczyłem wyżej, — ale przecie niektórzy ze świetnych pisarzy są profesorami na wszechnicach i wyższych uczelniach, — Jan Kasprowicz, Edward Porębowicz, Lucyan Rydel, — należało więc może chociażby tych zaprosić, ażeby wygłosili zdanie pisarstwa o nowych zasadach gramatycznych Akademii Umiejętności. Inaczej zapewne przedstawiłaby się ta sprawa i Akademia Umiejętności nie byłaby narażona na protesty nietylko pisarzów, ale i licznych językoznawców, gdyby istniała instytucya literacka, o jakiej mówiłem wyżej, — zwłaszcza gdyby ta instytucya posiadała wydział językowy, wydział doskonałości artystycznego słowa, złożony z przedstawicieli pisarstwa, władających materyałem twórczym w sposób nietylko nieposzlakowany pod względem gramatycznym i stylistycznym, ale nadto w sposób niesplamiony wpływami zewnętrznemi. Takich pisarzów posiadamy. Instytucya projektowana ośmieliłaby się może zaczepić nawet uczonych językoznawców, tak bardzo zasłużonych, jak, naprzykład, profesor Aleksander Brückner, który, dając nam w swej «Cudzoziemszczyźnia» (Kraków 1916) rozmaite rady i wskazówki co do oczyszczenia mowy z obcych naleciałości, doradzając używanie raczej słowa komandować, albo komendawać (zamiast dzisiejszego komenderować) marszować
Strona:PL Stefan Żeromski - Projekt Akademii Literatury Polskiej.djvu/14
Ta strona została skorygowana.