zaniedbanej polszczyźnie. Musi być przecie wyróżniona własna, starannie opracowana proza Wacława Berenta od figlasów baroku, pełnego błędów stylu, popełnianych przez różne znakomitości literackie, — oraz od wyślizganych naśladownictw, układanych w istocie nie po polsku, lecz w jednym okresie czasu po sienkiewiczowsku, w drugim po wyspiańsku. Mamy stylistów tak dobrych, jak naprzykład, tłomacz Bergsona Dr. Floryan Znaniecki, albo Dr. Tadeusz Żeleński (Boy), wzorowy co do czystości języka i biegły w sposobach zażywania rozmaitych etapów jego rozwoju, — jak Stanisław Michalski, tłomacz z sanskrytu, współpracownicy Simposionu. Można tedy przeczytać po polsku dzieło filozoficzne, operujące zawiłemi, subtelnemi, nowemi pojęciami, które oddane zostały za pomocą terminów, wydobytych po raz pierwszy z wnętrza mowy plemiennej, albo całkowite dzieło Rabelais'go, Montaigne’a Molière’a, przełożone z francuskiego z takiem opanowaniem obudwu składni, iż w polszczyźnie przekładu nie natrafi się na jeden galicyzm, na jednę usterkę, lub zadrę. I można również w pracach oryginalnych, a więc swobodnie, bez jakiejkolwiek zewnętrznej pokusy dokonanych, znaleźć takie kwiaty wyszukanego stylu, jak, naprzykład, w powieści znanej literatki: — «takie ten oko miał arystokrata bystre»..., albo w dziele znakomitego pisarza: — «uśmiech zjawił się na jego ustach, wstał i wyszedł na ulicę›. Nie chodzi tu bynamniej o wydrwiwanie kogokolwiek, o poniżenie czyjejś pracy. Podający te uwagi wie dobrze, iż w jego pisaninach i w tym oto artykule niejedno znalazłoby się do poprawienia. Ale o to właśnie idzie, — o nieustanne po-
Strona:PL Stefan Żeromski - Projekt Akademii Literatury Polskiej.djvu/16
Ta strona została skorygowana.