Poszukując pism Hoene-Wrońskiego, Zenon Przesmycki długo pracował w Marsylii, gdzie znalazł część materyałów. Skopiowawszy własnoręcznie, gdyż tego przepisy archiwalne wymagały, wszystko, co tam było, udał się na wypoczynek w Alpy. W okolicach Chamonix po forsownej wycieczce, podczas zawiei i wiel-
medyi, Aryosta, romantyków francuskich i niemieckich. Niema nakładcy, papieru i druku dla jego pism. Niby siekierą obrąbano jego przekład Orlanda szalonego, żeby go dopasować do rozmiaru tomiku «Biblioteki dzieł wyborowych». Jak anioł srebrnowłosy, przesuwa się w mem wspomnieniu przez ciemne aleje Nałęczowa ze swym Aryostem w ręku, zatopiony w nim jak w modlitewniku, daleki od świata, sam jeden, zaiste obcy na ziemi.
Zapomniany leży drugi władca innego obszaru mowy naszej, języka nizin i dalekości słowiańskiej, lasów i pól, pracy w polach i po chałupach, Adolf Dygasiński. Ten pisarz bardziej nas zbliżył do pierwoźródła mowy słowiańskiej, o której wspomniałem w pierwszym rozdziale tej pracy, niż wszyscy pisarze ostatnich lat kilkudziesięciu, razem wzięci. Ale dokonane przezeń wydobycie i podanie nam mowy ludowej, zaczerpnięte jest z niewielkiego szmata jego okolicy rodzinnej. Któż kiedy wspomni o tym samoistnym człowieku, którego bezwzględne widzenie rzeczy, ogromu życia w jego całości i prawdzie, bez cienia literackiej ozdoby, dało mu możność wykonania dzieł jedynych w swoim rodzaju, nietylko w naszej, lecz w powszechnej literaturze?
W doskonałem studyum George’a Duhamela p. t. Paul Claudel znalazłem zdanie, które mię uderzyło jako istotna prawda: «Wydaje mi się, że zupełny sens pewnych książek może nam się odsłonić dopiero znacznie później po śmierci ich autorów». Posiadamy w Polsce głębokich i sumiennych krytyków, którzy odsłaniają nam istotny sens i prawdziwe oblicze poetów. Dość wspomnieć Monsalwat Artura Górskiego, Studyum o Maeterlinck’u Zenona Przesmyckiego, Dante Edwarda Porębowicza, Antyk Wyspiańskiego Tadeusza Sinki, Jan Kochanowski Plenkiewicza, Dyabeł w poezyi Ignacego Matuszewskiego, Studyum