kiego zimna, trafił w wysokich górach do oberży, gdzie znalazł komin z tlejącymi węglami. Mając w tłomoczku podróżnym nieco zapasów i trunków, Miriam rozgościł się w izbie i zabierał do noclegu, gdy do drzwi schroniska zakołatał drugi spóźniony turysta. Był to Anglik, zaskoczony również w górach przez burzę. Przemoknięty do ostatniej nitki, drżący z zimna, strudzony i wygłodniały, nie miał już ze sobą nic do posiłku i rozgrzania się, gdyż wszystko spożył był w ciągu wyprawy.
Przysunął się tedy do ognia i suszył odzienie. Polak poczuł się do obowiązku gościnności z racyi wcześniejszego zajęcia miejsca. Napoił i rozgrzał przybysza mocnym alkoholem, podzielił się zapasami, odzieżą i łożem. Po przepędzeniu nocy, rozstając się, wdzięczny Anglik prosił, żeby Miriam uważał go za swego dłużnika i zechciał odwiedzić, gdyby kiedy losy rzuciły go do Anglii. Z biletu, który zostawił, wynikało, iż jest to główny dyrektor Royal Observatory w Greenwich. W jakiś czas później Zenon Przesmycki udał się do Anglii, gdyż większość nieznanych rękopisów Hoene-Wrońskiego tam się znajdowała. Ze spisów tych papierów okazało się, iż właśnie w obserwatorium w Greenwich złożone są naukowe pomysły i matematyczne
o Samain’ie Zaleskiego, o Fredrze Ignacego Chrzanowskiego i wiele innych. Co więcej, posiadamy owoce pracy krytycznej, stojące na wyżynie europejskiej, równe arcydziełu G. A. Scartazzini’ego. Dość wspomnieć przekład Hamleta, dokonany przez Władysława Matlakowskiego, wydanie pism Norwida w opracowaniu Miriama, wydanie przekładu Aryosta przez Piotra Kochanowskiego w opracowaniu Jana Czubka, przekład Moliera Tadeusza Żeleńskiego.