Ta strona została przepisana.
sposób najprostszy. Jakiekolwiek liczniejsze grono pisarzy, o ile ta myśl trafi do ich przekonania, — redakcya którego z pism literackich, — czy dawniej istniejące «Towarzystwo pisarzy polskich» — podejmie trud ułożenia formalnego statutu i poweźmie inicyatywę rozesłania listów do osób istotnie pracujących na polu literackiem z wezwaniem do pisemnego głosowania, kogoby uważały za najgodniejszego do zajęcia miejsca w pierwszym zarządzie Akademii literackiej imienia Miriama[1]. Akademia Literatury Polskiej w chwili swego założenia nie będzie posiadała ani jednego grosza. To prawda. Ale cóż z tego? Pierwszy zarząd zakrzątnie się około znalezienia jakichś funduszów. Będzie on się mieścił
- ↑ Obawiam się, iż, jako pierwszy odruch, pojawi się przypuszczenie, jakoby inicyator tej myśli pragnął oto tanim kosztem znaleźć się na liście członków pierwszego zarządu. Pragnąłbym skrócić tę fazę sprawy za pomocą oświadczenia, że niżej podpisany bynajmniej nie marzy o takim zaszczycie. Przewiduję również zarzut drugi, iż inicyatywa tego rodzaju jest nie na czasie. Na to trzeba z góry oświadczyć, iż jeżeli pilną sprawą jest tworzenie natychmiast szkolnictwa, sądownictwa, fundowanie polskich instytucyi natury społecznej i ekonomicznej, gromadzenie w rękach polskich kopalń węgla, obwałowywanie Wisły i jej dopływów, budowa kolei żelaznych i dróg bitych, to niemniej naglącą potrzebą jest założenie publicznego instytutu oświecenia w zakresie literatury pięknej. Czyż to literaci i poeci będą budowali koleje żelazne, drogi bite, szpitale i szkoły? Literaci powinni czynić to, co leży w ich mocy to jest zorganizować się i wystąpić, jako wielka, potężna, twórcza i domagająca się głosu siła narodowa. Społeczeństwo nieobliczalne stąd może osiągnąć korzyści. Zerwawszy raz z polskim poliglotyzmem, w większości wypadków mniemanym, tłomacząc, czy odnajdując już przetłomaczone arcydzieła literatur obcych i wydając je