nej kultury, czystem, zdrowem, dobrze odkarmionem i zadowolonem ze siebie bydłem»
Trzeba, zapewne, na karb zgorzknienia i długo żywionego żalu policzyć ostrość, kategoryczność i, w pewnej mierze, niesprawiedliwość tej inwektywy, — lecz trzeba zarazem wskazać na szczególne zjawisko powszechnego niemal rozjątrzenia ludzi piszących W Polsce. Widzimy dokoła siebie poetów, pełnych niedawno potęgi ducha, i żywotwórczych pisarzów, (których zaliczano do jednego obozu, tak zwanej «Młodej Polski», wprost dlatego chyba, iż w pewnym okresie czasu, nic nie mając pomiędzy sobą wspólnego i nie znając się nawzajem osobiście w większości wypadków, jednocześnie byli młodymi ludźmi), — jako indywidua rozbite dziś i zniechęcone, jako odludków, melancholików, opętanych przez szatana takiej, lub innej manii. «Świat» spogląda na nich niby to z litością, a w gruncie rzeczy z plotkarskiem zaciekawieniem, że użyję znowu przesadni Wiktora Gomulickiego, —«sytych wołów i wieprzów dwunożnych».
Czy «świat» temu winien, że «poeta» nie może sobie dać rady, — że, naprzykład, znakomity badacz i znawca niemal wszystkich literatur, jak za dobrych studenckich czasów, pożycza «na krótki czas» przysłowiowe trzy papierki, — że jeden nie znajduje nakładcy, drugi dzień w dzień topi swoją niedolę w kieliszku, trzeci kończy biedny żywot w szpitalu? Czy to wina «poetów», czy wina «świata», że dzieci tych, którymi szczyci się i popisuje społeczeństwo, żyją po śmierci rodziców w ubóstwie i ciężko muszą na chleb pracować, skoro według formuły Jana Lemańskiego — «ge-
Strona:PL Stefan Żeromski - Projekt Akademii Literatury Polskiej.djvu/8
Ta strona została skorygowana.