szuszonym szczurze twardego bigota, z którym daleko prędzej można przyjść do kłótni, niż do jakiejkolwiek tranzakcyi.
— Może pan zobaczy katalog? — mruknął antykwarjusz.
— Drukowany?
— Nie stać mię na drukowany. Jest tu cały alfabetyczny, kartkowy... — mówił, prowadząc Raduskiego do skrzynki drewnianej i otwierając jej wieko.
Podłużna, wąska i płaska skrzynka rozdzielona była wewnątrz na kilkanaście jednakich przedziałów, a każdy z nich pełen był twardych stojących kartek, z szarej tektury.
— Oto A, oto B, C itd. — mówił stary. — Białe kartki to są odsyłacze z grupami miejscowości, tytułami wydawnictw zbiorowych, pseudonimami, etc.
Raduski przeglądał kartkę za kartką i odczytywał wypisane niezmiernie jasno tytuły całkowite. Nazwiska autorów mieściły się w osobnym inicyale, daty i szczegóły o druku w osobnej przegrodzie, wartość książki z boku, numer katalogu, pisany czarnym ołówkiem w specyalnej obwódce. Przeczytawszy kilkanaście kartek z litery A, parę z B, C i D, Raduski zauważył, że nic z tego nie będzie. Trzebaby czytać cały kataog. Mnóstwo imion i tytułów pociągało jego myśli w najrozmaitszych kierunkach i do przeróżnych dziedzin. Daty świadczyły, że zły pan zgromadził książki przeważnie stare, z XVI, XVII i XVIII wieku i że trafiały się wśród nich inkunabuły.
— Cóż ja tu mogę wyczytać? — pomyślał Raduski i zwrócił się do jegomości, który z głową schy-
Strona:PL Stefan Żeromski - Promień.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.