loną nad samem biurem pracowicie i wolno przepisywał sążnisty początek jakiegoś odwiecznego kulfona. Antykwaryusz dostrzegł ruch jego twarzy, wstrzymał lewą ręką wędrujące okulary i zmarszczył czoło.
— Nie trafia się nic odpowiedniego, nic z zakresu chwytania przyrody na gorącym uczynku — spytał grzecznie z ledwo, ledwo dającemi się wyczuć kpinami w tonie mowy. Raduski udał, że ani słyszy, ani rozumie tego tonu i rzekł oschle:
— Trzebaby czytać pozycya za pozycyą cały pański katalog. Jest to nudne, jak flaki z olejem. Nie będę czytał.
— A może pan dobrodziej tak oto z grzbietów coś sobie upodoba?...
Mówiąc tak, wylazł z za swego biurka i szedł obok szaf, wskazując ręką książki, ale takim gestem i z taką miną, jakby wcale nie miał chęci sprzedawać którejkolwiek. Później zbliżył się do gablot i ruchem głowy wskazał druki za szkłem rozłożone. Były to przeważnie rarytasy bez kart tytułowych. Antykwaryusz spoglądał na nie z dziwnym wyrazem oczu...
— To jest — mówił — Malleus maleficarum, owoc trudów wielebnego jezuity, inkwizytora, księdza Jakóba Sprengera, wydany w Kolonii 1489 roku. Zaleca tu dla dojścia prawdy szczególnie tortury, radzi przeszkadzać wszelkimi sposobami apelacji do wyższego sądu, albowiem procedura ma na celu nie wykrycie niewinności, lecz udowodnienie zbrodni. Pierwsza część składająca się z ośmnastu rozdziałów, mówi o czarodziejstwie w ogólności, o działaniach dyabła zapomocą czarownic, o różnych sposobach szkodzenia
Strona:PL Stefan Żeromski - Promień.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.