Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/017

Ta strona została uwierzytelniona.

sany i wydany na emigracyi przez autora bezimiennego o wyprawie generała Józefa Dwernickiego na Beresteczko i Radziwiłłów. Wśród mnóstwa perypetyi, opisanych szczegółowo i w sposób wysoce zagmatwany, była tam na stronicy trzydziestej siódmej podana wiadomość, iż do liczby piętnastu obywateli na Rusi, którzy do powstania przystąpili i całym swym majątkiem je poparli, należał Kalikst Grzegorz Baryka, dziedzic Sołowijówki z przyległościami. Był to w prostej linii dziad Seweryna Baryki. Dziad Kalikst swem przystąpieniem do powstania wpadł, jak to mówią, najfatalniej. Skoro bowiem generał Dwernicki po bitwie pod Boremlem nad Styrem, naciśnięty przez przeważające siły generała rosyjskiego Rüdigera, musiał pod Lulińcami przejść suchą granicą do Galicji, — rząd rosyjski rzucił się z całą zaciekłością na tych wszystkich, którzy ów ruch poparli. Sołowijówka została skonfiskowana, dom rodzinny najprzód zrabowany doszczętnie, a później spalony, a ów dziad Kalikst na ostatnim koniu z przeobfitej niegdyś stajni musiał ruszyć w świat, to znaczy w szarą i ciemną głębinę popowstaniowej biedy, — stał się z pana ubogim człowiekiem, trudem rąk na kawałek chleba zarabiającym w obczyźnie. Tekst wiadomości o tym fakcie, podany sucho, bez tkliwości, lecz szczegółowo, był z obu stron kartki zakreślony przez syna owego dziada Kaliksta, a ojca Seweryna. Dwaj ostatni, z powołanej wyżej Sołowijówki z przyległościami, posiadali już tylko wersyę, przytoczoną w broszurze, oraz ustnie podawaną legendę. Sołowijówka stała się mytem rodzinnym, klechdą, podawaną w coraz to innej postaci o czemś dalekiem, sławnem, dostojnem, przeogromnem. Sama ta legenda, jak to zwykle bywa z le-

6